Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Maria K. Kominek OPs
O udzielaniu Komunii św.


Bardzo wiele mówi się ostatnio o możliwości wprowadzenia w polskich kościołach "Komunii na rękę". Sprawa chyba została przesądzona i nawet, jeśli tu i ówdzie pojawiają się artykuły, mające na celu uspokoić wiernych, wydaje się, że nic nas nie uchroni przed tym sposobem udzielania Komunii św.
Temat jest bardzo trudny. Z jednej strony chodzi o pewne decyzje najwyższych władz kościelnych, które nie podlegają oprotestowaniu, z drugiej zaś - dotyczy najświętszej dla każdego katolika sprawy. Polemiki pojawiają się od kilku lat w prasie katolickiej (np. prowadzono taką dyskusję na łamach dominikańskiego pisma "W Drodze"). Jest wielce prawdopodobne, że te polemiki miały służyć temu, by przygotować grunt pod przyszłe wprowadzenie tego sposobu udzielania Komunii św.
Zasadniczo od dawna było wiadome, że i w Polsce dojdzie do tego. Jednak cały czas ulegaliśmy złudzeniu, że "u nas nie będzie wprowadzania na siłę tego, co nie odpowiada naszej pobożności". Zamykaliśmy oczu na wprowadzanie Komunii " na stojąco". A działo się to tak, że wielu wiernych nie zdawało sobie sprawy jak łatwo jest usunąć czcigodny zwyczaj przyjmowania Ciała Pańskiego na klęcząco. Przypomnijmy sobie zatem jak przyzwyczajano nas do "procesyjnego przyjmowania Komunii św."
Zaczęło się to w latach osiemdziesiątych. Najpierw pod pozorem braku miejsca w mniejszych świątyniach. Mówiono, że wierni przepychają się idąc pod balaski i szukając miejsca do uklęknięcia. Potem ten zwyczaj zaczął się upowszechniać na Mszach Polowych. W tym przypadku mówiono, że jest to wygodniejsza forma dla wiernych - ze względu na warunki. O bezpieczeństwo nie uronienia Świętych Postaci mniej dbano, rzadko kiedy bowiem kapłanom rozdającym Komunię na Mszach Polowych towarzyszą ministranci z patenami. W końcu z kościołów zaczęły znikać balaski. W nowo wybudowanych nie planowano balasek w ogóle, w starych usuwano je nawet tam, gdzie naruszano całość zabytkowego wystroju kościoła. W tym miejscu warto zaznaczyć, że w niektórych kościołach balaski uratowali konserwatorzy zabytków. Ostatecznie w wielu kościołach wierni przyjmują Komunii w "procesji".
Ten sposób przyjmowania Komunii św. poparty jest liturgiczno-teologicznym wyjaśnieniem. W skrócie można to ująć tak. Procesja wyraża fakt, że Kościół na ziemi jest pielgrzymujący w kierunku niebieskiej Ojczyzny. Wszyscy idziemy razem do Chrystusa, co właśnie symbolizuje procesja. Postawa stojąca przy przyjmowaniu procesyjnym jest wyrazem gotowości do służby Bożej. Przed przyjęciem Komunii św. należy uczynić jakiś znak szacunku - przyklęknięcie lub skłon. W ten sposób ujawnia się nasza wiara w Rzeczywistą Obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Jest to teologia w pełni zgodna z nauką II Soboru Watykańskiego. Tak samo jak zgodna z tą nauką jest teologia wyjaśniająca zwyczaj przyjmowania Komunii św. na kolanach. Przypomnijmy dla porządku - też w niezbędnym skrócie.
Przyjmując Komunię św. na klęczkach wyrażamy swoją pokorę i potwierdzamy niejako aklamację Domine, non sum dignus... (Panie, nie jestem godzień...) Klęcząc wszyscy razem, wyrażamy fakt, że wszyscy zgrzeszyliśmy przeciw Panu i wszyscy możemy liczyć tylko na Jego miłosierdzie. Na ten aspekt teologiczny dość często zwraca się uwagę. Rzadziej jednak wspomina się o tym, że Komunia należy do całości ofiary mszalnej tak z ustanowienia Chrystusa, jak i praktyki Kościoła i z istoty rzeczy. Otóż klękając i przyjmując z ręki kapłana Komunię św. uznajemy to, że przyjmujemy Prawdziwe Ciało Chrystusa Pana, tak jak przyjęli Go Apostołowie, z ręki samego Chrystusa. Kapłan jest tu alter Christus.
W chwili obecnej możemy się spotkać tak z jednym jak i z drugim sposobem przyjmowania Komunii św. Są kościoły, w których zawsze podaje się na stojąco i takie, gdzie podaje się na klęcząco. Nie mam rozeznania jak to układa się w diecezjach polskich. W większych miastach jednak wydaje się, że przeważa sposób udzielania Komunii św. na stojąco.
Jaki jest sens porównywać te sposoby, jeśli i w jednym i w drugim jest zachowane podawanie do ust? Moim zdaniem warto przyjrzeć się dokładnie pobożności towarzyszącej obowiązującym zwyczajom. Zwyczaje i pobożność są nierozłącznie związane ze sobą. Trudno jest określić dokładnie jak wpływają na siebie. Zwyczaj tworzy pewną pobożność, rodzaj pobożności zaś wpływa na kształtowanie się nowych zwyczajów.
W przypadku wprowadzenia procesyjnego przyjmowania Komunii św. mamy do czynienia bardziej z tworzeniem nowej pobożności niż ze zwyczajem. Nowa forma wpływa na zmianę pobożności. Używam wyrażenie "forma", ponieważ jest to za krótki okres, by mówić o zwyczaju, zwyczaj bowiem potrzebuje, jak twierdzą kanoniści okresu co najmniej stu lat.
Chodzi w tym momencie o pobożność, związaną bezpośrednio z przyjmowaniem Ciała Chrystusowego. Liturgiści i teologowie często zapewniają nas, że nie jest istotna zewnętrzna forma. Ważna jest postawa wewnętrzna, nastawienie duszy i serca na przyjęcie Pana. Nie można odmówić słuszności tej tezie. Jednak forma zewnętrzna przyczynia się w sposób bezpośredni do kształtowania postawy wewnętrznej.
Nie chcąc odbiegać zbytnio od tematu wspomnę tylko w kilku słowach, że cała nasza kultura polega na zachowaniu pewnych form zewnętrznych powszechnie uznanych za prawidłowe i wszelkie odejście od tych form uważane jest za brak wychowania. I tak siedzenie z nogami na stole będzie uznane za brak szacunku dla osób towarzyszących, niezależnie od tego czy ich szanujemy czy nie. Lubię podawać przykład z czasów więziennych Prymasa Tysiąclecia. Wspomina On, że któregoś dnia weszła do Jego celi kobieta, która czyściła piec. Wstał wtedy, bo uświadomił sobie, że niezależnie od tego, jaką posługę wykonuje - jest to kobieta, która może być matką i z tego powodu należy się jej szacunek. Prymas Polski wstający przed zwykłą sprzątaczką! Czy to nie jest najpiękniejszym wyrazem jednocześnie wielkości Prymasa i godności kobiety!
Większość z nas gotowa jest w każdej chwili złożyć wyrazy szacunku swemu przełożonemu, kierownikowi, zwierzchnikowi. Dlaczego w takim razie nie składać je w sposób zdwojony Panu panów! Klękając przed Nim, uznajemy, że On jest Panem. Stojąc przed Nim, nawet w postawie "gotowości" jakbyśmy trochę o tym. zapominali
Wróćmy jednak do kształtowania się nowej pobożności. Postawa stojąca wyeliminowała wyczucie własnej nicości w stosunku do Pana i zaczęła wprowadzać poczucie równości. Pojawia się teologia, którą można ująć słowami popularnych piosenek: "Jezus jest moim bratem". A zapomina się, że przede wszystkim jest Bogiem i Panem.
Jeszcze niedawno obserwowało się ludzi, powracających na swoje miejsca po przyjęciu Komunii i pobożnie klękających, klęczących, tak jak obowiązek kazał do momentu schowania Najświętszych Postaci i zamknięcia tabernakulum. Ktoś powie - nie wiadomo o czym myśli taka klęcząca osoba. Owszem, niewiadomo. Tak samo jak nie wiadomo o czym myśli taka, która powraca na swoje miejsce, klęka na chwilę lub nawet nie klękając siada na ławce i czeka na zakończenie obrzędu Komunii. Wiadome jest jednak jedno - postawa klęcząca zmusza niejako do tego, by nie rozglądać się na boki, każe starać się odmówić dziękczynienie, wreszcie - nawet pewnym zmęczeniem lub niewygodą przypomnieć sobie, że nie wolno mi się oszczędzać, jeśli Chrystus cierpiał za mnie na Krzyżu. Jeśli jednak siadam wygodnie po przyjęciu Komunii, jeśli mój umysł zajęty jest tym, co się dzieje wokoło, to jest bardzo prawdopodobnie, że nie ukorzę się przed Bogiem, nie podziękuję Mu za łaskę zniżenia się do mnie.
Nie chcą tu opisywać szczegółowo jak wygląda w praktyce przyjmowanie Komunii św. w procesji "na stojąco". Wiadomo, że jest inaczej na mszach "dla dzieci", inaczej na tych dla młodzieży czy dla ogółu wiernych. Procesja na dziecięcych mszach jest zwykłą groteską - dzieci się przepychają, biegną na swoje miejsca, szturchają się, brak wszelkiego "zewnętrznego" szacunku (wyjątki oczywiście zawsze są). Młodzież też zachowuje się różnie. Niektórzy trzymają się za ramiona lub za ręce (bo idą razem), niektórzy idą przytuleni, bo się kochają, kapłani z reguły tego nie widzą, bo praktycznie nie mają takiej możliwości, a nawet jeśli zobaczą - nie odzywają się, bo im zależy na tym, aby nie stracić młodych. To są formy zewnętrzne. Jednak efektem wprowadzania tych form jest radykalne zmniejszenie się szacunku dla Najświętszej Eucharystii. Każdy może zwrócić uwagę na zachowanie się ludzi w kościołach i się przekonać, że nastąpiły wielkie zmiany.
Jeszcze jedna rzecz godna odnotowania. Wprowadzano procesyjne przyjmowanie Komunii św. mniej więcej w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Gdyby zadać pytanie przeciętnemu wiernemu - na podstawie czego wprowadzono ten nowy sposób - myślę, że większość odpowiedziałaby, że taka była decyzja Kościoła. I wielce byliby zaskoczeni, gdyby się dowiedzieli, że nie było takiej decyzji, że przez te wszystkie lata w Polsce na mocy decyzji Episkopatu obowiązywał jeden sposób przyjmowania Komunii św. - na klęcząco i do ust ( z wyłączeniem osób, które ze względów zdrowotnych nie mogą uklęknąć). Dopiero II Synod Plenarny z 2001 wprowadził oficjalnie możliwość przyjmowania na stojąco lub na klęcząco. Wynika z tego, że mieliśmy do czynienia przez te wszystkie ostatnie lata z pewnym brakiem posłuszeństwa w stosunku do obowiązujących dokumentów Episkopatu Polski. Inaczej rzecz biorąc - tworzono nową formę, na którą nie było zgody prawnej.
Obecnie stajemy przed wprowadzeniem jeszcze jednej formy - udzielania Komunii na rękę. Tym razem jednak dokumenty prawne mają wyprzedzić wprowadzenie formy. Co prawda powiedziane jest, że każdy może wybrać sobie sposób przyjmowania Komunii św. Oznacza to, że będzie można uklęknąć i przyjąć Ciało Pańskie do ust. Chyba że kapłan odmówi podania. Zdarza się to sporadycznie, ale jednak. Prawdopodobnie będzie się zdarzać coraz częściej, bo młodsi nie mają świadomości potrzeby przyjęcia Komunii na klęcząco, a starsi w większości wypadków się boją nie wypaść w oczach kapłanów i wiernych na "dewotów".
Wprowadzenie podawania Komunii "na rękę" pójdzie łatwo. Ludzie przyzwyczaili się już do stania przed Chrystusem jak "równi z równym". Jakie jednak będą skutki nowych form dla pobożności wiernych, a tym samym dla ich dusz - nie sposób w całości ogarnąć. Wiadomo jest jednak jedno - na pewno nie przysłuży się to do powiększenia pobożności eucharystycznej.


7 XI 2004